Dane mi jest zapoznawać się z bergeńską jesienia. Wierzcie mi, nie jest zbyt przyjazna. Raczej należy do tych, co chcę za wszelką cenę zniechęcić Cię do nowej znajomości. Ja jednak staram się być cierpliwa i spokojna :) Aczkolwiek nie wiem na ile mi cierpliwości starczy. Ćwiczę więc cierpliwość dziergając kolejne prace. Józia, Józefina vel Josephine dostała dziś towarzystwo. Kolczyki i broszkę. Nie wiem czy kiedykolwiek zagrają w trio ( to by było nie na miejscu ) ale przynajmniej duet na bogato może się udać, choćby na zdjęciu. Dziś z wielkiej potrzeby fotografowania dwa autoportrety z Józią i jej kompanami. Broszka mi delikatnie mówiąc nie wyszła na zdjeciu. Tak sobie myślę o pierścionku i klipsach na buty i spince ? Hmm.... :) Oto Kolczyki i broszka. Macie jakieś pomysły na imiona ?
Cudeńka - Józia na pewno zachwycona ;-)
OdpowiedzUsuńWow, ależ cudny komplet! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuńPoszczególne elementy są przepiękne. Idealnie skomponowane, czysta harmonia. Całość w komplecie prezentuje się wręcz imponująco :) Jeśli owocem procesu zaprzyjaźniania się z bergeńską aurą mają być takie dzieła, to oby ta jesień trwała jak najdłużej :)
OdpowiedzUsuńKomplet wręcz Hollywoodzki :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne. Broszka jest cudowna! Jak nie lubię broszek, tak tę nosiłabym z dumą!
OdpowiedzUsuńPerfekcja - nic dodać nic ująć !
OdpowiedzUsuńO rany ! niby kolorystycznie ubogie ale jakże dostojne ! Twoje zdjęcie w Józiach mnie powaliło !
OdpowiedzUsuń