Ostatnio znów brak mi czasu na bloga. Jakiś taki czas. Wstałam dziś późno, jak na siebie i postanowiłam to troszkę nadrobić. Z mruczącym Eto leżącym obok. Cudownie jest mieć kota, TAKIEGO kota :) Wczoraj wpadło do mnie kilku moich przyjaciół. Eto okazał się bardzo towarzyski i miał okazję być wygłaskany przez tyle rąk, że przynajmniej w nocy spał. Oczywiście popisał się swoim numerem z aportowaniem. Ulubionym przedmiotem do aportowania jest zabawkowa myszka, którą potrafi się bawić jak mały kociak. Odkryłam natomiast jego umiejętność aportowania, dzięki butelce piwa a dokładnie kapslowi. Eto przybiega na dźwięk otwieranej butelki i przejawia wielkie i niezdrowe zainteresowanie i to bynajmniej nie dlatego, że lubi piwo :) Rzuciłam mu kapsel a on go przyniósł i położył mi pod nogi.To jego ulubiona zabawa :) Mój mały koci, czarny trollek :) Z innej beczki. Pogoda ostatnio jest łaskawa. Temperatura za oknem, mimo zachmurzenia jest na tyle przyjemna, że nie zrezygnowałam z jazdy rowerem. Mam bardzo krótką drogę do pracy, bo zaledwie 3 km. Samochód odstawiłam więc do garażu rodziców. W końcu mogę odpocząć od korków. Rano jadę przez Dworzec Świebodzki , na którym stoi czarna lokomotywa. Mam sentyment do takich parowozów, ale pamiętam też, że jako dziecko trochę się ich bałam. Mieszkałam przy wale kolejowym i parowozy jeździły kiedyś bardzo często. Były głośne, buchały i syczały parą oraz potrafiły zadymić całe podwórko. Moja babcia czasami się piekliła, bo taki dym z sadzą potrafił upaćkać wiszącą na sznurach wypraną pościel :) Sentyment jednak pozostał. No nic, czas zabrać się za ukończenie nowego naszyjnika, wisiorka i kolczyków. Jeśli zdążę je sfotografować, pewnie wrzucę je na bloga. Miłej niedzieli :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz