Weekend spędziłam z moimi przyjaciółmi w Lublińcu, który jest miejscem gdzie czas zwalnia i człowiek odpoczywa. Jak zwykle te kilka dni upłynęło pod znakiem jedzenia, picia :p oraz picia i jedzenia no może jeszcze jedzenia i trochę picia :D No jak tu nie jeść wyśmienitych śniadanek z lublinieckiego chleba? No jak ? To najpyszniejszy chleb pod słońcem i nawet rycerski z piekarni z Pl. Bema się umywa :) Oczywiście roladki i kluseczki śląskie też były. Przecież to Śląsk :) Mniam :) Konrad tak pędził, żeby do nas dołączyć, że wlał do auta swojej teściowej olej napędowy zamiast benzyny i przejechał jeszcze 100 km :D Sorry Kondziu, ale nie mogłam się powstrzymać :D Pani Danuta to wspaniała teściowa i nie żartuję :)
Ale żeby nie było, że tylko jadłam to jeszcze dziergałam ale o tym w kolejnym poście :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz