Och co za fantastyczny dzień. Pełen ciepła i słońca i w zasadzie cały spędzony na rowerach :) Był Park Wschodni, obiad i Mamusi ;),Park Grabiszyński, lody , Pergole i w ogóle znowu chyba 40 km po mieście :) Najzabawniejszy jednak był Retriever, który przeszedł koło nas. Uwagę zwracała jego jasno-kremowa wypielęgnowana sierść. Przed nami była kałuża, w której było odrobina wody z przewagą błota... i nagle !!!! Suczka Karen, wcale nie chciała się napić ale z radością loszki błotnej zaczęła się w niej taplać!!! Taplała się wesoło i na tyle długo, że zdążyłam wyjąć z sakwy aparat :) Jej pani była dość zrozpaczona, ale my popłakałyśmy się ze śmiechu bo sunia wyglądała na szczęśliwą ponad normę... Udało mi się też ustrzelić krowę koło mojego domu :)) Dzień był cudowny a w żyłach ciągle krążą endorfiny :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz