Skończyłam ostatni przed wylotem naszyjnik ( choć już mi w rękach pali się następny i nawet może go skończę). Zaatakowała mnie kolorowa szarańcza, skrzydlata i migocząca :) i na rękę coś powstało. Wszystko powolutku pakuję do walizki i lecę do Polski. W Bergen upały od kilku dni. To aż trudne do uwierzenia , że może tu być 31 stopni. Norwegowie (mówię o rdzennych mieszkańcach) mają takie białe ciałka, że czuję się jak wśród swoich. Mimo czarnej czupryny należę do osobników śniadolicych ( buzia dość opalona) a białonogich. Ot taki paradoks. Moje łydki mogłyby oświetlać niejeden norweski tunel :) Trzeba chwycić za samoopalacz :) No dobra, to ja zmieniam temat i wrzucam mój kilkudniowy urobek !
Naszyjnik-Pomarańcz i szarości
złamane srebrem i odrobinką złota
Kolorowa szarańcza :)
Klipsy oraz broszki, można przyczepić do koszulki, włosów lub do bajkowca :)
Bransoletka- Sutasz i haft koralikowy
"Szarańcza" mnie totalnie urzekła :)))
OdpowiedzUsuńUdanego pobytu w kraju! :)
OdpowiedzUsuńSame arcydzieła...
OdpowiedzUsuńSzarańcza wspaniała.
Zakochałam się w bransoletce :)
OdpowiedzUsuńWcześniej nie myślałam, że pomarańczowy i szary tak ładnie współgrają! Przyjemnych zakupów!;]
OdpowiedzUsuńpięknie się ten pomarańcz wybija i ożywia całośc
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ależ niesamiwicie połączyła szary z pomarańczowym, brawa za wyczucie smaku, którego Tobie wyjątkowo nie brakuje (co wielokrotnie pokazujesz)
OdpowiedzUsuńSzarańcza ważkowa również bajeczna, i z zastosowaniem uniwersalna, bo już taką ważkę widzę we włosach czarnych jak Twoje (czy moje)
Pozdrawiam