czwartek, 26 czerwca 2014

Larysa i Oko Proroka

Larysa to delikatna i pastelowa dama. Naszyjnik zrobiłam wczoraj, ale obok niej powstał też drugi- Oko Proroka. Obydwa naszyjniki wykonane metodą sutaszu klejonego ( tak jak poprzednie). Klejone są dwoma rodzajami kleju. Kamienie klejem na bazie polimerów a sznurki klejem do drewna. Brzmi  dość barbarzyńsko, ale doskonale się sprawdza i dzięki temu naszyjniki są mocne i porządnie wykonane. Wszystkie elementy zszywam ze sobą nićmi i często też przyszywam koraliki. Na odwrocie w większości wykańczam alcantarą a na koniec porządnie impregnuje. Wierzcie lub nie, ale naszyjniki prezentują się równie dobrze co te szyte, a czasami mam wrażenie, że lepiej. Na wszelkie uwagi o tym, że to sutasz gorszy odpowiadam, że wszystko jest kwestią gustu, potrzeby, zasobności portfela wykonania i skupienia się nie na metodzie a na efekcie końcowym. Nie przemawiają do mnie argumenty o tym,  że sutasz klejony rozpada się w wodzie, że można go oblać kawą czy keczupem itp. To nie śliniak to raz, a równie dobrze można wylać kawę lub zupę na ręcznie malowaną chustę z jedwabiu :) Pralka, umywalka nie jest "środowiskiem naturalnym" dla żadnej biżuterii, ani złotej, ani srebrnej, ani żadnej innej, a w szczególności  już biżuterii sutasz.  Oczywiście to moje zdanie i każdy może mieć inne, ale z tworzenia zgodnie ze swoimi potrzebami nie zrezygnuję, choćby mi setka osób  mówiła, że to jest be :) Nie ukrywam też przed nikim metody wykonania. Klejenie też, wcale nie jest proste :) Wykonuję biżuterię jedną i drugą metodą z ogromną przyjemnością i tejże satysfakcji życzę też wszystkim tworzącym biżuterię :) 

Pozdrowienia dla  Marty z http://www.pollartbijou.blogspot.no/
A teraz naszyjniki :)

Larysa





Oko Proroka
Rowerek- bo to dla osoby kochającej rowery :)




11 komentarzy:

  1. Obie kolie szalenie mi się podobają. Nie ukrywam, że czytałam wiele artykułów na temat wyższości sutaszu szytego nad klejonym i pierwsze o przyszło mi do głowy - "ale kto tak maltretuje biżuterię?" Podejrzewam, że jak się użyje właściwego kleju to samo się nie rozlezie:) Sutaszem się nie zajmuję, za to podobne plebiscyty pojawiają się w koralikach. Ostatnio poszła fama, że nie używa się żyłki do beadingu bo kruszeje, a najlepsza jest nić monofilowa za bajońskie sumy, ja mam jeszcze żyłki po dziadku i mają się dobrze zatem i tym kupowanym w ostatnim czasie dobrze wróżę:)
    Ostanio (po raz drugi w dziejach) wyprałam boszkę (haft koralikowy na drogiej nici) niestety wyjęłam ją w kawałkach, a przecież była szyta, nie klejona ;)
    Moja konkluzja jest taka, że nie ważne czy nitka puści czy klej się rozpuści, zniszczone to zniszczone a samo się nie popsuło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konkluzja krótka i na temat :) Odnośnie nici monofilowej. Miałam już kilka i w kilku rozmiarach i używam tej jędzy sporadycznie. Strasznie się plącze, możliwe, że ja nie umiem nią szyć, ale dla osoby takiej jak ja, której wszystko pali się w rekach to udręka niesłychana. Wolę nici. Mój raczkujący haft koralikowy, też raczej szyję nićmi, ale ostatnio wpadła mi w hurtowni w ręce żyłka i po tym co napisałaś, to ją zakupię, szczególnie , że miała wiele kolorów i miałam ( i mam w kuferku) w rękach prace wykonane żyłką i są, że się tak wyrażę pancerne :)

      Usuń
    2. Ja kupuję w wędkarskim, Crocodile albo Royal Spinning w rozmiarze 0,16 bo taki najlepiej się u mnie sprawdza. Jak zapytałam sprzedawcę o to kruszenie to zrobił wielkie oczy. Powiedział, że żyłka moczy się w brudnej wodzie godzinami i służy do wyciągania ciężkich ryb przez lata, według niego co najwyżej może się wkręcić w kołowrotek :P

      Usuń
    3. W Polsce mam wędkarski pod nosem :) Nie omieszkam zajść i zakupić :) Dzięki :)

      Usuń
  2. Przepiękne kolie. Twoje prace wszystkie takie są. Czytałam też kiedyś o tym, o czym piszesz. Klejona biżuteria wygląda zdecydowanie ładniej, ponieważ unika się wszelkiego rodzaju zaciągnięć sznureczków czy zbyt mocnego albo lekkiego ściągnięcia. Nie znam się na tym, ale próbowałam troszkę (to dla mnie za długo czasu zabiera i nie potrafię zrobić tego ładnie). Twoja biżuteria jest rewelacyjna. O każdą biżuterię trzeba dbać. Czy możesz zdradzić czym impregnujesz swoje prace?

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Ci bardzo :) Impregnuję impregnatem do tekstyliów ( można zakupić w sklepach obuwniczych). Kupiłam jednak w Norwegii impregnat, który bije wszystkie na głowę. Choć służy do impregnowania nawet namiotów, to okazało się, że nie robi żadnej szkody sznurkom. Nie odbarwia na żółto i nie oblepia. Trzeba jednak uważać na kamienie i koraliki bo można zrobić kuku :) Biżuteria jest sztywniejsza i zdecydowanie odporniejsza na kurz i wilgoć. Jedyną jego wadą jest cena :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Przejdę się obuwniczego, albo nie - ja przecież pracuję w zakładzie obuwniczym - wprawdzie nie mamy butów tekstylnych, ale popytam o to przedstawicieli z firm, którzy dostarczają nam różne preparaty.

      Usuń
  4. Ja co prawda nigdy klejenia sutaszu nie próbowałam, ale mi zawsze wydawało się, że to musi być wręcz trudniejsze. wynika to zapewne z mojej klejoofermowatości, bo ja nawet koperty nie potrafię zakleić tak, by wszystko nie było dookoła umazane :D Tym bardziej zawsze podziwiam klejańce. Laryska jest piękna!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się nie znam... Sutasz to dla mnie sztuka tajemna ;-)
    Uwielbiam oglądać i cieszyć oko!

    OdpowiedzUsuń
  6. Larysa pięknie się prezentuje. Lubię takie zestawienie kolorystyczne :)
    Nigdy nie próbowałam tworzyć techniką sutaszu klejonego i nawet nie mam zamiaru się na to porywać. Ja nie wiem jak Wy - babki klejące sutasz, to robicie, że prace są tak czyste i nie pobabrane klejem. Ja bym dostała szału!
    Szyjąc sutasz muszę ciągle uważać, żeby mi kocie futerko (mojego największego przyjaciela) nie dostało się między sznurki, a jakbym kleiła sutasz - to dopiero by było... Same włochacze upaćkane klejem by mi wychodziły jak znam życie!
    Inna sprawa, że gdybyś nie napisała w poście, że naszyjniki są klejone, a nie szyte - w życiu bym się nie zorientowała! Masz złote ręce!

    OdpowiedzUsuń
  7. No i nie wiem teraz, który naszyjnik piękniejszy, Larysa może trochę bardziej przemawia do mnie tymi kolorami :)
    Mam jeden niewielki wisior z sutaszu klejonego (nie mojej produkcji rzecz jasna), który przeszedł próby wytrzymałościowe (ciągnięcie na siłę za sznurki, wyginanie i maltretowanie) bez żadnego uszczerbku :-) Co prawda na basen go nie zabieram, więc na temat działania wody się nie wypowiem :)))

    OdpowiedzUsuń