czwartek, 11 listopada 2010

     Dziś rano wybrałam się na zaplanowane wcześniej zdjęcia w plenerze. Cóż, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach plany się ździebko nie powiodły. Słońce zaszło za chmury. Zrobiło się zimno. Zaczęło podać .... cóż. Pojechałam więc pędzona chęcią wykorzystania wolnego dnia jeszcze do Parku Wschodniego. Było ciemno, zimno i wiało bezlitośnie. Jedynymi osobami, które spotkałam w parku byli ludzie wyprowadzający swoje psy. Patrzyli na mnie jak na wariatkę :) Zrobiłam kilka fotek i zawinęłam się na pięcie. Jeszcze na koniec wyskoczyłam na Most Milenijny ( nie poddaję się aż tak szybko :). Na moście wiał i wył wiatr tak zimny, że skostniały mi palce... Skapitulowałam i pojechałam do domu, na ciepłą hierbatkę z cytrusem :) A poniżej moje dzisiejsze pstryki :)













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz